Tym bardziej w piątek
Wprowadzamy kolejną, ważną zasadę budowniczego-szkutnika-amatora
Aby nie kusić losu, profilaktycznie od pracy zasadniczej dostałem dyspensę w postaci jednego dnia urlopu. Plan był prosty, zamiast na siódma w pracy, meldujemy się z Jarusiem w szkutni i nadrabiamy wszystkie zaległości i dużo więcej. I na całe nasze pierwsze, uczciwe osiem godzin spokojnej szkutniczej twórczości większą połowę organizuje nam pożyczona heblarka, która nie podziela naszego entuzjazmu, szerokich planów i odmawia współpracy.
Nie jestem pewien czy to tylko nasza przypadłość, ale jak coś pożyczymy, dostaniemy, znajdziemy etc. to natychmiast się psuje. W efekcie pospiesznego poszukiwania ściągacza do łożysk, nowych łożysk itp. udało nam się jedynie poszyć dno łódki z dość oryginalnym desenie.
Teraz już mogę powiedzieć, że siedziałem na setce:)))
Kolejno dzień po dniu, fragment po fragmencie, cierpliwie kleiliśmy kolejne bryty, aż do dzisiaj
Mamy trzy problemy, brak heblarki, permanentny brak ciepła. Przykręcone bryty zostawiamy w pokojowej temperaturze, nasz szkutnio-pokój to w porywach 6-8C jak pracujemy a w nocy pewnie +2C. Skutkuje to tym, że co prawda na drugi dzień żywica się nie klei, ale jest na tyle plastyczna, że zapycha wszystkie narzędzia, papiery etc. Trzeci problem to zbyt mało miejsca na operowanie całym arkuszem sklejki na pile. Wyniesienie piły do ogrodu jest oczywistą oczywistością i nawet w piątek przed południem skutecznie docięliśmy dno, ale już we wtorek po 18-tej zaskoczyły nas "egipskie ciemności". Obeszliśmy to w najprostszy z możliwych sposobów - stawiając na sklejce małą lampkę:)
Caroll odebrała wykonaną pracę, pierwsza setka dostała komplet poszycia i na dobrą sprawę może już robić za prawdziwą łódkę
Wszystko jest jeszcze niepodocinane, brakuje dziobnicy i drugiej warstwy dna. Jutro od rana atakuję pierwszy otwarty market w poszukiwaniu heblarki, obrabiamy całość, wklejamy dno i dziób. Całość zostawiamy w naszym autoklawie na porządne utwardzanie.
w poniedziałek zamieniamy się w robotników budowlanych i wykuwamy otwór w ścianie umożliwiający wystawienie kadłuba do ogrodu. Jak będzie światło i operator to może damy radę nakręcić kilka kadrów z tej spektakularnej demolki:)))
no i będę mógł zadzwonić do Piotra z informacją, że już odwróciliśmy łódkę!
tymczasem z żeglarskim pozdrowieniem
stopy wody pod kilem
rafał&jaruś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz