SZTORMGRUPA.PL

piątek, 29 lipca 2016

Nie ma zgniłych kompromisów w kwestii bezpieczeństwa!

dzisiaj wyjątkowo tylko o Wojowniku. Jarusiowe TJT&A czeka na bezdeszczowy, bezwietrzny, chłodniejszy dzień, czyli dzień w którym umalujemy dek. Jaruś zamontował już "kiosk", kupił komplet śrubunków na pokład a jutro zamontuje drzwi do domu potocznie zwanego przez żeglarzy sztorc klapą:)
na Wojowniku trwają prace montażowe przy elektryce. kupiłem do zasilania kompasu i lampki sufitowej do salonu kilka metrów przewodu 4x0,5. dla mniej obeznanych cztery żyły o przekroju przewodu 0,5mm. do zasilenie dwóch małych, ledowych odbiorników przy małej odległości to wystarczy. Akurat taki, bo jest lekki, cienki i idziemy na kompromis z wagą. Jarek postanowił wziąć kąpiel parowo słoneczną, czyli w pełnym słońcu spędzić dłuższą chwilę w niewentylowanym wnętrzu łódki instalując przewodziki. całość wyszła elegancko, estetycznie z małym ale. instalacja podpięta i zasilona od przodu działa ale zasilona od tyłu czyli kompasu nie działa. uznałem, że nie ma to znaczenia, pewnie jeden z przewodów uległ uszkodzeniu i nie da się go "przedzwonić". nie minęła chwila i po konsultacji Jarka z Benym wszystko było już wyprute i kładziony był przez Panów jakiś pancerny przewód 2x1,5 w podwójnym oplocie ( osobny dla każdego urządzenia - kompas, lampka). lekko zaniemówiłem i już miałem powiedzieć coś w obronie poprzedniej instalacji, kiedy usłyszałem, że linka jest lepsza od drutu, ten może jest pancerny, ale nie waży aż tyle a w ogóle to w kwestii bezpieczeństwa nie ma kompromisów i ja mogę sobie gadać a chłopaki mają mieć spokojny sen jak będę bujał się na falach Atlantyku:)
dałem spokój, wiedzą co robią, do tego stopnia, że Beny przestudiował mój regulator napięcia, gdzieś wyczytał, że powinien mieć opcję ładowania aku żelowego, dotarł do producenta, namówił Panią odpowiedzialną za oprogramowanie do chwili zadumy, po czym zapytał co i gdzie ma skonfigurować, przeciął jakieś przewody, coś polutował zgodnie z sugestią, złożył w całość i powiedział " no teraz będzie działać" - ja wysiadam...





to ja już wezmę się lepiej za to co przychodzi mi łatwo i z przyjemnością. tym razem na warsztacie są "wrota do garażu". ogólnie pozostałem przy poprzedniej opcji tylko lekko zmodyfikowanej. użytym surowcem jest płyta poliwęglanowa 10mm ( poprzednia 5mm). obramowanie zejściówki uzbroiłem w specjalnie zmodyfikowany profil aluminiowy o przekroju T. pozwala on precyzyjnie zamontować uszczelkę, chroni ja przed uszkodzeniem przy komunikacji do środka i zabezpiecza wnętrze przed podciekaniem wody. Trzy segmentową klapę zamieniłem na dwa moduły. jeden, górny po otwarciu blokuje się pod owiewką i jednocześnie robi za wentylację kabiny. dolna klapa jest podniesiona do góry co sprawia, że wanna kokpitu jest szczelna dużo wyżej niż zakładał projekt. całość zamontowana jest na masywnych zawiasach, oklejona uszczelkami co daje pewność i niezawodność w działaniu. poliwęglan jest ciężki, ale jednocześnie bardzo wytrzymały. pozostaje dorobić tylko skoble blokujące całość od środka i na zewnątrz. mam nawet już kupione takie "klamki", ale nie mam jeszcze koncepcji jak je wykorzystać:)














pierwotnie chciałem kupić płytę dymioną, ale nie było na stanie i wziąłem białą. za białą przemawiał tylko jeden argument - będzie jaśniej w dość ciemnej kabinie i zdaje się był to dobry wybór. Jarusiowi podobała się zejściówka mnie też:)))

Ps. dobre wieści nadeszły dzisiaj od "naszego wysłannika" Szymona Rubana z Targów Wiat i Woda na wodzie. jak donosi Szymon, który brał udział w spotkaniu z przedstawicielami Delphia Yacht nasza mała flota zostanie przetransportowana we wskazane miejsce na przełomie października i listopada jednym transportem. Sponsor oczekuje do końca sierpnia na deklaracje ile jachtów będzie gotowych do drogi. oznacza to, że nie trzeba będzie ponosić dodatkowych kosztów przechowania pojedynczo relokowanych jachtów, ponosić trudu organizacji miejsca w porcie i jeszcze wielu niedogodności. jachty dostaniemy do "padoku" na pięć minut przed startem:))) żyć nie umierać!

specjalne podziękowania od łodziaków dla Adama Hamerlika ze Still Crazy za pomysł, organizację i skuteczne doprowadzenie do finału transportu łódek przez Delphia Yacht - Tak Trzymać:)
 
WIWAT Delphia !!! 

rafal&jaruś

niedziela, 10 lipca 2016

Senny koszmar na jawie

W życiowej sentencji "zasadzić drzewo, począć syna i zbudować dom", zbudować dom powinno być zamienione na zbudować łódkę. prawdziwym mężczyzną można nazwać tego, który przebiegnie maraton, przejedzie Tour de Polone, lub jak Michael Phelps osiemnastokrotnie będzie medalistą mistrzostw olimpijskich. Dla budowniczych jachtów triathlon Iron Man to tylko niewinna gra wstępna:)
dwa lata nieustannej walki z czasem, wysłuchiwania utyskiwań najbliższych, konsultowania detali, podejmowania decyzji, tych najdrobniejszych z kategorii "ratujących życie". niby już wiem jak to mam zrobić, jak to ma wyglądać i nawet już mam ruszyć heblem, piłą czy młotkiem i w tym momencie ktoś "troskliwy" poddaje pod wątpliwość słuszność wyboru, podpierając to argumentem - no wiesz na oceanie nikt ci nie pomoże, jak to pęknie, rozmoczy się, zawiedzie etc. to co wtedy?
wszystkie uwagi są cenne i wypowiadane w dobrej wierze, ale czas goni. niby ten senny koszmar dobiega już końca, przynajmniej wskazuje na to termin wyjazdu, ale końca nie widać a forma słabnie. przy okazji spraw zawodowych poskarżyłem się ostatnio Klientowi ze swoich wątpliwości. starszy Pan o aparycji szacownego Mędrca wysłuchał, pokiwał głową i spokojnie stwierdził - pewnie jest pan na etapie wykańczania, masa pracy, której zupełnie nie widać. i pewnie tak jest, zimą położenie jednego obła było przyczynkiem do napisania kilku słów a teraz ciężko wysmarować jednego posta na miesiąc...
koniec z utyskiwaniem, pod nieobecność Andzi miałem cały tydzień na siedzenie przy jachcie. Jaruś łyka systematycznie milurit to też trwał na posterunku przez okrągłe sześć dni.
TJT jeszcze "do góry kołami", ale dzisiaj odwracamy i wreszcie będzie okuwany pokład. dużo ładniej wyszło malowanie wałkiem niż pistoletem, inna sprawa, że całość była lepiej wyszpachlowana, ale to raczej zasługa doświadczenia niż naszej niedbałości. Jaruś do perfekcji opanował wyznaczanie linii wodnej, na lądzie wygląda super. farba antyporostowa też już położona. choć nie ma zdjęcia, (nie można o wszystkim pamiętać) pomalowane i skręcone są już miecze, do skręcenia użyliśmy sikafleksu - jeśli coś jest nie ubrudzone klejem znaczy się nie było używane do skręcania:)
po małych korektach na ukończeniu jest samoster, tym razem brakuje naprawdę niewiele, czyli tylko płetwy fletner. reszta buja się na wietrze docierając mechanizmy

Wojownik już pomału nabiera cech jachtu regatowego, pomny doświadczeń z poloneza postanowiłem przenieść całość sterowania elektroniką z prawej burty na lewą i umieścić je za grodzią podmasztową. uniknę w ten sposób możliwości uszkodzeń spowodowanych nieskoordynowanym przemieszczaniem się 90 kg mięśni w kabinie:)
a że jestem osobą praworęczną stół nawigacyjny też jest po lewej stronie i za grodzią. kombinowałem z rozkładaną formą stolika przed grodzią, ale w trudnych warunkach morskich była by to duża przeszkoda, o którą łatwo było by coś uszkodzić. kabina jest tak mała, że to rozwiązanie dla mnie jest optymalne, inna sprawa jak będzie wyglądała praca na mapie papierowej? zobaczymy.  na siedziska przed grodzią założyłem pianki z kawałkiem tkaniny tapicerowanej. świadomie nie obszywałem całości, ma być miękko i bezpiecznie, wyglądać może mniej:) klapy siedzisk zabezpieczyłem taśmą z rzepem, którą naszyła mi Gonia. nie są to zwykłe rzepy, ale takie "profesjonalne", trzy centymetry kwadratowe a nie sposób oderwać klapy. obojętne co włożę do bakisty pod siedziskiem "w razie niemca" nie zmieni swojej pozycji.
poobcinałem wszystkie śruby w kabinie i zabezpieczyłem takimi małymi kapturkami po 10gr za sztukę, zawsze lepiej mieć guza na głowie jak ranę szarpaną. na deser poobcinaliśmy i umalowaliśmy jarzma od mieczy rufowych. jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. miecze suwają się idealnie, bez luzu i wytrzymają każde warunki.


     














dla podtrzymania profesjonalnego wymiaru tego przedsięwzięcia mamy wyznaczone, kolejne terminy wodowania w górkach, ale jak to będzie zobaczymy:)
tym czasem, przy okazji regat, które mieliśmy na zatoce pomagałem przez chwilę Szymonowi wodować Igusa. w całej flocie to z pewnością najstaranniej wykończona łódka. Szymon GRATULACJE! przyjemnie popatrzeć, Sponsor będzie zadowolony a i my wszyscy jeszcze bardziej, wszak nasz samoster kręci się na Igus-owych łożyskach:)

rafał&jaruś


suplement:)

tak jak pisałem nastąpiła nieoczekiwana zamiana miejsc i znalazła się zaginiona fotka mieczy.
tym razem TJT&A wylądowała na dmuchanym materacu dwuosobowym. Jaruś śmignął go do kosza bo nie trzymał powietrza zbyt długa i w ostatniej chwili znalazł jeszcze jedną funkcję. wszyscy jak nas było sześciu chłopa obstawialiśmy "wielki wybuch". postawioną łódkę na burcie po prostu puściliśmy w kierunku materaca i czekaliśmy na fajerwerki:). nic z tych rzeczy, materac przyjął łódkę z godnością strongmana i nawet nie jęknął! byliśmy zaskoczeni i w pewnym sensie rozczarowani
i jak tu teraz wyrzucić taki dzielny materac na śmieci?