SZTORMGRUPA.PL

wtorek, 28 kwietnia 2015



Niepostrzeżenie mija właśnie 6-ty miesiąc naszych zmagań z setkami.

Pół roku to dużo i mało, dla małego rafałka, oczekującego na wymarzony rower pół roku było jak pójść na Marsa i z powrotem na kolanach. Dla dużego rafałka jakby wczoraj. Tylko blog "przykra konieczność", jest niemym świadkiem uciekającego czasu.

Nie wiem jak Jarek, ale ja, gdybym znał ogrom szkutniczego przedsięwzięcia, ostrożniej podejmował bym kluczowe decyzje:)
Ale jak już mamy powiedziane A, w sumie nawet B choć patrząc na zaawansowanie prac przy kadłubach to śmiało powiem nawet S, to trzeba powiedzieć też Z. W tym celu wykonaliśmy kompletny kokpit, część kabiny i zostało tylko poszycie góry. Na pawęży dogięliśmy solidną blachę pod dolne okucie steru, którą przy laminowaliśmy, od strony kokpitu wycięliśmy dwa otwory pod wodoszczelne dekle rewizyjne. Ręce są wystarczająco długie aby sięgnąć swobodnie do nakrętek w razie potrzeby a i funkcjonalny schowek w mniej oceanicznych okolicznościach się przyda.


  











Dzisiaj, choć tego nie uwieczniłem na zdjęciu, dokleiliśmy kokpit do końca, dołożyliśmy na pawęży taką małą listeweczkę wyrównującą całą krzywiznę pawęży do jednej płaszczyzny, zalaliśmy większe ubytki/niedociągnięcia żywicą i jutro kładziemy dach

A z ciekawostek to w sobotę mieliśmy 21C ciepła w środku, pracowaliśmy w koszulkach i pierwszy raz klej zaczął żelować przed nałożeniem na drewno:)
trzeba się uwijać a nie łazić po szkutni w  poszukiwaniu zaginionych narzędzi

(Tato, wkrętarka działa bez zastrzeżeń, ale powoli zatraca pierwotne kształty na rzecz czegoś bliżej nieokreślonego. Jak jesteś do niej bardzo przywiązany to lepiej znajdź numer katalogowy - zacznę szperać po necie za nową)


rafał&jaruś

niedziela, 19 kwietnia 2015

Dobre wieści z pokładu TJT

Dziadek Jarosław dostał dokumenty swojej setki i ostatnie T od Anitki
Tola waży całe 3,5 kg, jest zdrowa i szczęśliwa
gratulacje dla Mamy, Taty i dziadków.





rafał&

wtorek, 14 kwietnia 2015

System operacyjny odmawia wspólłpracy

Nie żebym się tłumaczył, ale wirusy tak zmasakrowały mój komputer, że np nie mogę "zrzucić" zdjęć z telefonu. A jak nie ma zdjęć to nie ma powodu, żeby coś napisać. Pisać jest co, bo prace postępują, ale zdjęcia muszą lądować na kompie mojej, zabieganej połowicy. Nie dość, że muszę się prosić, co w przypadku samca alfa jest pewną niedogodnością to na dodatek postępuje pełna inwigilacja. Pytaniom gdzie, co i za ile nie ma końca:)
Tymczasem łódka na stępce i napieramy dalej









rafał&jaruś

piątek, 3 kwietnia 2015

Kolejny etap w życiu szkutnika - amatora za nami

W naszym przypadku dzień świstaka jest jakby codziennie, jak tylko kończymy jakiś etap to kolejnego dnia zaczynamy robić to samo.
Dzisiaj skończyliśmy poszywać kadłub, który jak mi się wydaje już raz kończyliśmy. Nie dajmy się zwariować. Przez całą zimę nie mieliśmy takich widoków z okna szkutni jak tej wiosny, widoków przepięknej, białej zimy oczywiście. Może w naszym podwójnym życiu wszystko dzieje się dwa razy?
Święta idą, na tę okoliczność i przy okazji ukończenia kadłuba Jaruś wygrzebał przepięknego rzymianina pędzącego rydwanem i wiozącego Jajo - symbol narodzin w wielu kulturach. Uznaliśmy, że będzie dobrą ilustracją nadchodzących dni




Wszystkiego najlepszego dla Setkowej Braci od dwóch łodziaków

rafał&jaruś

środa, 1 kwietnia 2015

POLONEZ CUP - refleksja



Tak jak wielu, zmotywowany przez Piotra, czekałem wczoraj na godzinę 00,00.
Co prawda nie zaplanowałem na dzisiaj dnia wolnego tak jak Tomek Turski a postanowiłem jedynie uszczuplić ilość snu. Przy każdej tego typu okazji powtarzam sobie, że jest to trening przed zasadniczą wyprawą, w trakcie której nocne wstawanie będzie nomen omen - codziennością.
Pobrałem zgłoszenie, wypełniłem, opłaciłem i odesłałem. W międzyczasie zawiesił się komputer, w banku trwała przerwa techniczna, a z czytaniem ze zrozumieniem radzę sobie słabo - znaczy się normalnie. Poczta wychodząca zarejestrowała mail o godzinie 00,33 i już jestem szczęśliwym członkiem elitarnego grona żeglarzy samotników (mail z potwierdzeniem dotarł). Elitarnego w sensie - małe grono, duża kasa.
Często jestem uczestnikiem regat, głównie słodkowodnych, czasami "robię" nawet za organizatora i daleki jestem od oceniania, czy broń boże krytykowania tego typu przedsięwzięć a w szczególności z kategorii NON PROFIT. Budzi moją wątpliwość jedynie fakt, iż pre start do regat Poloneza odbywa się kategorii kto ma sprawniejszy komputer, jak szybko wykonuje operacje jego bank i czy poczta jest komercyjna czy firmowa, bo ta komercyjna z reguły dłużej załącza pliki. Od kilku lat jestem uczestnikiem regat rangi Mistrzostw Świat i wpisowe z reguły dla podniesienia dyscypliny a bardziej dla precyzyjnego określenia ilości uczestników, jest gradowalne. Gradowalne jednak w perspektywie miesięcy nie sekund. Nie narzekam, ale jest jakoś dziwnie a efekt jest taki, że Jaruś zaczął ściągać pliki dzisiaj po południu, tak mu praca pozwoliła i uświadomiwszy sobie, że musi wpłacić 700zł podjął błyskawiczną decyzję, że płynie, ale obok. Na najliczniejszych regatach morskich np. we włoszech startuje ponad 1500 jachtów i ktoś to ogarnia. Czyli nie stoi nic na przeszkodzie, żeby rozbudować system o dowolną liczbę urządzeń trakingowych a zasady dla wszystkich były jednakowe. Ścigajmy się na wodzie nie przed komputerem i oby Polonez Cup nie padł ofiarą własnej popularności

rafał&  
Dwa nagie miecze przekazane

W rolę heroldów reprezentujących  Wielkiego Mistrza zakonu krzyżackiego Ulricha von Jungingena wpisała się Firma Metalex, choć w ich przypadku intencje zapewne były inne niż pierwotne. Miecze zostały przyjęte jako wróżba zwycięstwa:). Mam tylko nadzieje, że ewentualne zwycięstwo będzie okupione mniejszą ilością ofiar i krwi.



A tak poważnie to spotkaliśmy się z bardzo profesjonalną obsługa przy zamawianiu płetw balastowych w Firmie Metalex.  Pokazałem rysunek, Technolog zerknął, skserował co trzeba, wycenił wstępnie koszt i zaprosił za dwa dni. Podjęliśmy nawet próbę (nieskuteczną) odwzorowania ugięcia dna.
uznaliśmy jednak, że istnieje za duże ryzyko a nasza beztroska twórczość rozminie się z rzeczywistością i nie będzie "przystawać" dość dobrze jedno do drugiego. Blachę dogniemy na dnie i damy tylko do pospawania, to już zdecydowanie łatwiejszy manewr od wycinania fleksem kształtu miecha z blachy 12 mm. Całość w sumie mile nas rozczarowała, wstępne szacunki po konsultacji z Piotrem oscylowały w okolicy tysiąca za sztukę. Pewnie razem z balastem ołowianym, ale o to już nie dopytałem:). Bez spawania, surowiec plus cięcie, dwa miecze z blachy 12 mm i dwie blachy 5 mm = 688 zł brutto
Jak ktoś będzie miał problem to służę pomocą, jeden telefon i kolejne miecze mogą się wycinać
teraz tylko ołów i do przodu

rafał&jaruś