SZTORMGRUPA.PL

czwartek, 30 lipca 2015

 Prace trwają...

Dwa dni zajęło nam dopasowanie i wklejenie denników. Zanim jednak zabraliśmy się do pracy umknęło nam jakieś dwa tygodnie bezcennego czasu. Nie żeby został zmarnowany, gdzieżby:) W tak zwanym międzyczasie okuliśmy i opływaliśmy na Słowacji nowe micro, zaliczyłem "gościnne " występy za sterem zaprzyjaźnionej łódki (bez sukcesów), spędziliśmy beztroskie chwile na łapaniu raków z najstarszym wnukiem Stanisławem (z sukcesem - po sesji zdjęciowej zostały zwrócone jezioru).




Pod naszą nieobecność wyprodukowały się i dojechały żagle. Chyba czegoś nie dopilnowałem, ponieważ głowica  grota nie jest pomarańczowa. Mam nadzieję, że nie będzie to podstawą mojej dyskwalifikacji w Polonezie? W najgorszym wypadku dokleimy jakąś dakronową naklejkę w stosownym kolorze.




Po mistrzostwach Słowacji w klasie Micro naszła mnie ciekawa refleksja. Zadałem sobie pytanie: co jest najważniejsze w regatach przez Atlantyk? I w kontekście naszych poczynań na wodzie wyszło, że najważniejsze jest nie zrobić falstaru! Przy rozegraniu 6 biegów ten jeden falstart jest tylko niemiłą niespodzianką komplikującą sytuację na tablicy wyników. Popełniając falstart na trasie Wyspy Kanaryjskie - Martynika może być nieco inaczej:)))

Tymczasem wszystko idzie w dobrym kierunku, wczoraj pomalowaliśmy i nawierciliśmy płetwę kilową oraz wykonaliśmy otwory w dennikach. Co do denników to poszliśmy za radą Ojca Konstruktora i wykonaliśmy je z sosny a dokładniej z kołków ogrodzeniowych 70/70 impregnowanych ciśnieniowo. Przy obróbce są przyjemniejsze od dębowych, zaimpregnowane są chyba na "wylot" (nawet centymetr w głąb były zielone), no i z lenistwa zostawiliśmy je w nominalnym wymiarze zamiast docinać na 60mm. Jak na market są wyjątkowo dobrej jakości - proste, płyną żywicą, przy rozwiercaniu wydzielają zapach, który powoduje odrastanie włosów i kosztują 15 zł za kołek 180cm co daje 60zł kosztów (jeden dennik był łączony)
Dzisiaj lakierujemy pokład i kadłub w części nawodnej, jutro rozbieramy nasze magiczne wrota i pakujemy Wojownika V na wózek. Maszt się robi, centralka, aku, światło topowe i cały zestaw do kontroli i ładowania prądu czekają na montaż. Damy radę!
No i ziści się komunistyczne hasło: "Na materacu do Szwecji". Wnętrze jak przystało na regatowy bolid będzie bardzo spartańskie (materac dmuchany na dennikach), Osobiście nie mama z tym problemu, ale żeby nie być posądzonym o kombinowanie z wagą wezmę na wszelki wypadek odpowiednią ilość ołowiu. Jak będzie możliwość to sprawdzimy jaka jest masa bez koi i czy nie brakuje za dużo do minimum. Już widzę, że zabraknie czasu na wbudowanie kredensu, ale łódka ma pływać a nie wyglądać:)

rafał&jaruś

4 komentarze:

  1. Udało się i to z zapasem! Gratulacje. Ciężarki zamiast wnętrza nie będą potrzebne, na innych łódkach zabudowa będzie podobna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękujemy, wsparcie Organizatora jest najcenniejsze!

    OdpowiedzUsuń