Heling – takie zagraniczne, magiczne słowo odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki na setkowych blogach. O tyle tajemnicze, że nawet wyszukiwarki posługują się prawie wyłącznie angielskim w opisie. Jedyne co znalazłem (na pierwszej stronie:)) to definicja Encyklopedii WIEM (myślałem, że jest tylko wikipedia)
Heling, helling,
ława montażowa będąca stanowiskiem budowy (montażu) małych statków
wodnych, zwłaszcza jachtów żaglowych, zespołów szybowców itp.
Wspominam o helingu bo wydaje się być on pewnym przełomowym
etapem w budowie jachtu. Dla nas, od dwóch miesięcy „zakopanych” w niekończącym
się procesie cięcia, strugania, dopasowywania, klejenia, szlifowania, mierzenia
itd. – heling to słowo MARZENIE. Tyleż wytęsknione, oczekiwane i pożądane co
nieosiągalne.
Ale po kolei. Zakładaliśmy, że wyrobimy się z dwoma
kompletami wręg w starym, ustępujący właśnie dwa tysiące czternastym roku. I udało
się! Ostatnia wręga - razy dwa, nie bez dylematów, zmaterializowała się. Pierwszy
problem rozwiązaliśmy na trzeci możliwy sposób. Na pawęży i grodzi dziobowej górną listwę po prostu wyginaliśmy montując do
sklejki. Uzyskaliśmy w ten sposób pożądaną krzywiznę. Wręgi pod masztową i tę
od uderzania głową wystrugaliśmy z siódemki i też uzyskaliśmy odpowiedni łuk. A wręgę pochyloną, tę przez
którą będziemy wciskać się do środka postanowiliśmy wyprofilować po przez
sklejenie kilku cieńszych listewek.
Kolejny problem a
właściwie problem z wiecznie mendzącym Jarusiem, który co chwila powtarzał
zróbmy zejściówkę wpisaną w prostokąt, zróbmy zejściówkę wpisana w prostokąt,
zró… Argument, że jestem chłopak śląski , w barach szeroki a w d.. i będę miał
problemy z wczołgiwaniem do środka został obalony po przez niewzruszonego Jarusia,
który przytaszczył jakiś element konstrukcyjny od regału i powiedział,
uprzednio opierając pod kontem o ścianę,
wchodź!
I w ten oto sposób rozstrzygnęliśmy ostatni wręgowy dylemat,
wycięliśmy niezliczoną ilość zamków, zrobiliśmy zdjęcie, które miało być
ilustracją do świątecznych życzeń a nie było bo karp i kapusta zdominowały ten
wyjątkowy czas i stanęliśmy przed epokowym zadaniem pod nazwą HELING
Heling jaki jest każdy widzi, u Piotra dwie eleganckie kantówki,
u Kolegi z Wawy wypoziomowana konstrukcja zakotwiczona w podłodze,
generalnie wszystkie noszą znamiona, profesjonalizmu, precyzji i wszystkiego co
kojarzy się z dobrą praktyką szkutniczą. Nasz heling trudno o to wszystko nawet
podejrzewać. Składamy go z desek szalunkowych, które maja ze sto lat i pamiętają
niejedną budowę, każda jest inna i to zarówno w szerokości, długości i grubości.
To co składamy może nosić przydomek „heling synchroniczny” tak jak pływanie
synchroniczne. Jest niezliczona ilość elementów, składają powoli się w całość,
ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nic do siebie nie pasuje:)
W sumie to mamy tylko
połowę helingu, bo cały będzie dopiero po przymocowaniu ostatniej wręgi. Dam głowę,
że robimy to źle, ale nie mamy na tyle wyobraźni i czasu, żeby precyzyjnie
rozplanować gdzie powinna być dokładnie każda podpora, a że podpory są jedną z warstw dystansowych całej
konstrukcji i dla ich lepszej stabilności skręcamy je śrubami na przestrzał to
łatwiej jest pasować wręgi z podporami i wiercić na bieżąco.
I tak przez cztery
godziny tego 30 dnia grudnia wyłonił się fragment naszej pierwszej setki. Radość
duża, satysfakcja nie mniejsza a i teraz jak zadzwonię do Piotra z kolejnym
problemem technicznym to na pytanie „czy już odwróciliśmy łódkę” ( taki żart z Jego strony:)) dumny odpowiem, że
już niedługo!
Tymczasem życząc wszystkim szampańskiej zabawy, lepszego 2015
roku i stopy wody pod kilem
https://www.youtube.com/watch?v=G4Lyhs9vbiY
Pozdrawiają Łodzianie
Jarek i Rafał